Po wczorajszym półfinale, w którym Brazylia poniosła największą klęskę w historii futbolu w tym kraju, traumatyczne maracanazo z 1950 r. wydaje się całkiem sympatycznym wspomnieniem/wydarzeniem.
Do historii Brazylii i brazylijskiej piłki wchodzi imię nowego arcynieszczęścia, nowej traumy, o której będzie się mówiło przez lata, a może dziesięciolecia. Mineiraco (po portugalsku) lub mineirazo (po hiszpańsku) – od nazwy stadionu Mineirao w Belo Horizonte. Największa gazeta, „Folha de S.Paulo”, napisała: „Brazylia ponownie upokorzona w trakcie próby wygrania mundialu u siebie”.
Pierwszą próbę 64 lata temu zakończyło maracanazo (od nazwy stadionu Maracana w Rio de Janeiro), czyli porażka 2:1 z Urugwajem w finale mistrzostw świata w 1950 r. Urugwajski zawodnik Alcides Ghiggia, który strzelił wtedy drugiego gola, powiedział po latach, że Maracanę zdołało uciszyć tylko trzech ludzi: Frank Sinatra, Jan Paweł II i on. Maracanazo było traumą, rodzajem klątwy, którą na okrągło wspominano przed tym mundialem.1.
Oglądałem mecz w barze, a właściwie skupisku kilku barów na Avenida Nossa Senhora da Copacabana w Rio de Janeiro. Gdy padł pierwszy gol, zapanowała cisza, jakby nic się nie stało. Miny moich sąsiadów były nietęgie, ale wciąż niósł ich nastrój pt. „Nasz Mundial – wygramy!”. A piwo pomagało.
Nawet nie pamiętam, co się stało po drugim golu, czułem, że to koniec (moi sąsiedzi pewnie też). Po trzecim i czwartym ludzie wokół mnie jakby stracili zainteresowanie dla meczu. Zaczęli wysyłać esemesy, surfować po internecie. I zamawiali kolejne butelki piwa.
Na ekranie wielkiego telewizora widać było zrozpaczonych kibiców na stadionie w Belo Horizonte. Ktoś łapał się za głowę, ktoś ryczał, ktoś miał ściśniętą twarz i pewnie łykał łzy. Ale wokół mnie tak nie było.
W tym samym barze oglądałem mecz 1/8 finałów Brazylia – Chile, który gospodarze fartem wygrali w karnych. Wtedy to były emocje! I łzy – najpierw ze strachu, że nasi odpadną, a potem z radości – że się udało.
Wczoraj wokół mnie łez nie było. Najwyżej kilka smutnych twarzy. Właściwie otępiałych, odrętwiałych, niedowierzających.
Po szóstym golu ludzie zaczęli bić brawo Niemcom. Po siódmym – też.
Honorowy gol dla Brazylii wywołał wybuch okrzyków, a po chwili eksplozję śmiechu. „Brazylia nie ma reprezentacji!” – krzyczeli. „Felipao, wypierd…j!”. „Jestem Brazylijczykiem, ale to nie jest drużyna Brazylii”, mówił podpity gość, na oko wyglądający na biednego z faveli.
2.
Gdyby mecz był wyrównany i Brazylia przegrała w ostatniej chwili jedną bramką, na ulicy byłaby z pewnością żałoba. Ale już w trakcie niemieckiego lania ludzie się śmiali, pili piwo, opowiadali dowcipy, klęli, ale raczej w tonie radosnym, choć była to raczej wesołość straceńców. Trochę jakby to wszystko ich nie dotyczyło.
Sądzę, że tak właśnie objawił się w pierwszej chwili brazylijski szok.
Część ludzi mówiła, że teraz będą wielkie zadymy, ludzie wyjdą na ulice i będą wszystko niszczyć. „Nie dlatego, że przegraliśmy, ale dlatego, że to było upokorzenie!”, powiedziała do mnie potężnie zbudowana kobieta, wyraźnie w stanie wskazującym.
Ta zapowiedź kontrastowała z reakcjami kibiców w czasie meczu. Wcale nie musi się sprawdzić.
3.
Po powrocie do mieszkania, po drugiej stronie ulicy, widzę w internecie, że docierają wiadomości o zamieszkach w Recife, jeszcze w trakcie meczu. Ponoć policja rozpędziła kibiców gazami łzawiącymi. Potem wiadomości o podobnych zdarzeniach w Belo Horizonte i Sao Paulo. Ale… – co zaskakujące – to wiadomości z polskich środków przekazu. Największe brazylijskie gazety w wydaniach internetowych nic o zamieszkach nie pisały (przynajmniej do dzisiejszych wczesnych godzin porannych).
W telewizji pierwsze dyskusje w studiu, wszyscy w szoku. Padają takie myśli i słowa:
– Mieliśmy najgorszą obronę na mundialu – wpuściła 11 goli (7 wczoraj), a przecież mówiono cały czas, że mamy najlepszą obronę (być może zresztą mówili to nawet ci sami goście 😉
– Brazylijscy napastnicy są najgorsi w historii. Padają nazwiska: Fred, Bernard, Hulk. Bez Neymara nic nie potrafią zrobić na boisku… (to brzmi jak słowny lincz).
– Mamy zacofany futbol. Zła murawa na boiskach, źli sędziowie, źli piłkarze, źli szkoleniowcy, źli trenerzy i trenerzy trenerów. Trzeba wszystko zmienić.
4.
Na konferencji prasowej Scolari bierze całą winę na siebie, a zarazem mówi, że nie żałuje wyboru piłkarzy ani w ogóle niczego. Dziennikarze są zaskoczeni. Gazeta „O Globo” napisała, że Scolari „mówił, mówił i nie przekonał nikogo”.
Komicznie brzmiało wyjaśnienie, że napastnik Bernard wstawiony na miejscu Neymara nie ćwiczył z zespołem (a ściśle: ćwiczył kilka minut), żeby zmylić Niemców, bo – jak mówił Scolari – dziennikarze obecni na treningach wszystko wypaplaliby rywalom. Powiedział też, że nie ma długu wobec kibiców i że wykonywał swoją pracę jak zawsze. Odrzucił sugestie, że Brazylijczycy mają zacofany futbol – i na boiskach, i poza nimi.
Taką opinię wygłosił nieco później, jako jedyny z brazylijskich piłkarzy, skrzydłowy obrońca Barcelony, Dani Alves: – Nasz futbol musi ewoluować.
Koledzy z drużyny uznali, że 7:1 to wpadka i nie wiązali totalnej demolki ze sposobem gry, taktyką, organizacją zespołu.
A wcześniej, tuż po meczu, strasznie, ale to strasznie płakali. Chyba najbardziej Oscar i David Luiz. Ten ostatni mówił łamiącym się głosem przed kamerami telewizyjnymi, że chciał dać ludowi brazylijskiemu radość, a przyniósł smutek. I że bardzo przeprasza, i prosi o wybaczenie.
5.
W pewnej chwili, znowu na ulicy, spojrzałem na dwóch wysokich gości, których zaczepili najwyraźniej jacyś nieznajomi. Robili sobie zdjęcia z jednym z nich. Z niedowierzaniem rozpoznałem w tym, z którym się fotografowano, słynnego angielskiego piłkarza zbliżającego się do emerytury, eksobrońcę Manchesteru United Rio Ferdinanda.
Podbiegłem spytać, co sądzi o meczu. Wyglądał na osłupiałego jak wszyscy. Powiedział dwa słowa: „Disaster” i „Incredible”. Po czym sympatycznie się pożegnał i poszedł razem z kolegą w swoją stronę.
6.
Noc w Rio była spokojna. Przestały strzelać petardy, które huczały wczoraj od wczesnego ranka.
Spadł za to biblijny deszcz, który zalał Aleję Atlantycką wzdłuż plaży Copacabana. Samochody przedzierały się przez wodę niczym amfibie.
Około północy wróciłem do mojego baru – na dworze, ale pod dachem. Siedziała w nim stara kobieta, na oko osiemdziesięciolatka, z atrapą pucharu mistrzostw. Nic nie jadła, nie piła, patrzyła tępo przed siebie. „O ceu ‚ta chorando” (niebo płacze), powiedziała w pewnej chwili w moją stronę, jakby się nagle obudziła – i tymi słowami przeniosła całą sprawę w rejony realizmu magicznego.
Jak spojrzeć kilka dni wstecz, było zdarzenie, na które dzisiaj można patrzeć jak na zapowiedź klęski, choć – dodajmy – w porządku pozaracjonalnym, realistyczno-magicznym. W Belo Horizonte zawalił się wiadukt zbudowany na mundial, zabił dwie osoby i ranił około 20. Tylko ktoś anachronicznie przesądny, wierzący w gusła i czary-mary mógł widzieć w tym zwiastun niedobrego (choć w świecie realizmu magicznego, jak wiemy z literatury, różne cuda się zdarzały). W porządku realizmu magicznego upadek wiaduktu był początkiem opowieści o zapowiedzianej klęsce.
Ale przykładając do tragedii budowlanej i klęski sportowej szkiełko i oko, łatwo zauważyć, że nie było żadnego fatum. Wiadukt źle zbudowano (matematyka, inżynieria), drużynę źle zorganizowano (strategia, taktyka, technika gry, timing).
Oby brasileiros nie utonęli w powodzi irracjonalnych wyjaśnień i rozliczeń. Z grubsza wiadomo, jak budować mosty, by się bez powodu nie zawalały. Podobnie wiadomo, jak grać w piłkę, żeby nie przegrywać 7:1, nawet z genialnymi Niemcami, gdy gra się u siebie w półfinale mundialu, i gdy ma się takich zawodników jak Brazylia.
9 lipca o godz. 9:01 241
Na mnie największe wrażenie robił widok małego brazylijskiego napastnika (Bernard?), który z całych sił się rozpędzał i z impetem wpadał na stojącego nieruchomo niemieckiego
bramkarza Neuera – po czym odbijał się do niego, jak piłeczka od ściany.
9 lipca o godz. 10:01 245
Największe wrażenie robiło jak kilku Niemców podawało sobie „na luzie” piłkę w polu karnym Brazylijczyków, a Ci stoją w grupce i nie wiedzą do kogo podbiegać. Zagubione dzieci we mgle.
Niemcom w tym meczu wszystko „wchodziło”, ale w sumie to pewnie dlatego, że właściwie co strzał, to nikt im specjalnie nie przeszkadzał – obrona Brazylijczyków praktycznie nie istniała.
Pod jednym względem na pewno dobrze, że tak dostali. Nie tylko za ciągnięcie przez sędziów, ale jak dla mnie przede wszystkim za chamskie symulowanie fauli których nie było. Widać było na niektórych powtórkach, jak Brazylijczyk upada mimo, że w ogóle nie dotknął Niemca, albo jak zdaje się Hulk celowo przebiegając nad Niemcem po wślizgu wyciąga nogę, żeby móc go zahaczyć i się przewrócić. Mullerowi też się zdarza upadać (chociaż wczoraj nie miał nawet możliwości), ale to co aktorsko wyprawiają Brazylijczycy dla mnie nadaje się na dyskwalifikację na minimum 1/2 roku za niesportowe zachowanie. I to lekko dla kilku z nich, z Hulkiem na czele, bo on bardziej koncentruje się IMHO na efektownym upadaniu niż na próbie strzelenia bramki ! (Przynajmniej pod tym jednym względem może konkurować z Robbenem, bo w innych umiejętnościach nie ma o czym rozmawiać).
9 lipca o godz. 10:16 246
To prawda, że Niemcom wszystko „wychodziło”. Miałem w pewnym momencie skojarzenie z filmem „Hot Shots”, gdy Charlie Sheen, po wyczerpaniu amunicji, rzuca we wrogów garścią łusek, a oni i tak padają zabici. Wczoraj chwilami wyglądało to w ten właśnie sposób – czego by Niemiec nie robił z piłką, zawsze wpadała do bramki 🙂
Oczywiście, to nie zmienia niczego w kwestii Brazylii, która grała ordynarnie wręcz beznadziejnie.
9 lipca o godz. 10:19 247
Po jednym meczu Brazylia-Niemcy nie robmy z Niemcow Bogow. Tez nie sa aniolkami jesli chodzi o reguly gry. Ja uwazam ze Niemcy wcale taka fantastyczna drużyna nie są. Mieli dobry dzień, a to sie zdarza. Proszę popatrzyc na poprzednie mecze: zremisowali z Ghana 1:1, pokonali USA 1:0 …. I pare innych podobny sredniackich meczy. Także bez przesady. Zobaczymy jak bedą grali dalej. Po stronie Brazylii ktora do tej pory troszkę sie prześlizgnęła, troszkę miała szczęście, po prostu coś nie wyszło, a potem padła psychika. I ku wyjaśnieniu: nie kibicowalam ani jednym ani drugim.
Podobno poprzednia druzyna ktora strzelila Brazylii w Mistrzostwach Swiata 5 goli byla…… Polska w… 1938r. Teraz sa to Niemcy z siedmioma golami w 2014r.
9 lipca o godz. 10:30 248
Nikt nie robi z Niemców bogów, bo tego robić nie trzeba – sami zrobili z siebie najlepiej zorganizowaną i przygotowaną ekipą na tym mundialu. Każdy mecz to osobna historia, która tworzy zwartą całość.
Na marginesie @Miłka – z Ghaną było 2:2
W meczu z Brazylią stworzyli coś rzadko spotykanego – grę zwartą, bezwzględnie skuteczną, ułożoną, a jednocześnie ładną dla oka i spontaniczną. Wystarczy spojrzeć na statystyki pomeczowe – nie przygniatali czasem posiadania piłki, liczbą strzałów na bramkę, czy stałych fragmentów gry. Ale skuteczność mieli bezwzględną – z 12 strzałów w światło bramki 7 dotarło do celu! Brazylia miała nikłe 1/15
Fakt, że większym zaskoczeniem była Brazylia, choć patrząc z perspektywy od początku mundialu było widać 2 ludzi, na których opierały się formacje ataku i obrony, a wczoraj ich nie było. Jednak mógłbym się założyć, że ich obecność w 1/2 finału mogłaby co najwyżej zmniejszyć wymiar kary, ale nie pomóc jej uniknąć.
Niemcy uczą się na własnych błędach i szlifują swoje niedociągnięcia z turnieju na turniej. Od 16 lat meldują się w półfinałach, a po raz drugi w tym okresie w finale. Może i nie jestem obiektywny, bo od ZAWSZE kibicuje naszym zachodnim sąsiadom, ale życzę im tego tytułu z całego serca, bo zasłużyli na niego w pełni.
…a finał z Holandią byłby wisienką na torcie 🙂
9 lipca o godz. 10:46 249
@Miłka
Zacznijmy od tego, że Ghana czy Algieria zagrała zdecydowanie lepiej niż Brazylia ! 🙂
Po prostu te zespoły grały a nie tylko „liczyły na cud” (albo sędziego). I te zespoły wiedziały jak zagrać – zwłaszcza widać to było na przykładzie Algierii. A Brazylia przypominała mi Polaków na Euro – wychodzili na boisko i nie wiedzieli co robić. Niby jest 11 zawodników, niby wiedzą kto jest od czego, ale jak ma zagrać cała drużyna … nikt nie wiedział. Obrońca (kapitan) który nie wraca się pod własną bramkę to jakieś totalne nieporozumienie.
A po przerwie nie widać było kompletnie żadnej zmiany, czyli trener również nie wiedział co zrobić / jak zagrać.
Niemcy nie są Bogami, ale swoje potrafią zagrać z dość dużą konsekwencją. To jest zapewne wynikiem ich doświadczenia i zgrania. Ale na tym ta gra też polega. I wygrać Mistrzostwa powinna drużyna która gra najlepiej, jest najlepiej zorganizowana a nie taka która „może, czasami ładnie zagra, albo i nie, a poza tym nie lubimy tych innych, więc życzymy, żeby nie wygrali”.
P.S. Tak, Polska w zamierzchłych czasach przegrała z Brazylią 5:6 🙂
9 lipca o godz. 12:44 251
Faktycznie moj maly blad, remis Niemiec z Ghana byl nie 1:1, a 2:2.
A dla posdumowania, w takim razie (juz sprawdzilam swoja zawodna pamiec):
Niemcy:Portugalia 4:0
Niemcy:Ghana 2:2
Niemcy:USA 1:0
Niemcy:Algeria 2:1
Niemcy:Francja 1:0
Niemcy:Brazylia 7:1
Faktycznie prawie wszystkie mecze wygrane…. i jeden remis z Ghana.
Mimo wszystko daleko im do Bogow. Jesli byliby tacy zwarci i konsekwentni to chyba jednak umieliby rozgromic wiecej druzyn a nie tylko Portugalie i Brazylie ktora, mimo ostatniej krytyki (nawet przeze mnie!) taka zla jednak nie jest.
W mojej ocenie to byla tylko wypadkowa bardzo dobrego dnia Niemcow i bardzo zlego Brazlii. W innym wypadku bylby to pewnie mniej ciekawy mecz w okolicach 1:0, 3:2, 2:1 dla Niemcow lub dla Brazlii.
Ale to tylko moje osobiste, zupelnie amatorskie opinie i oceny 🙂
Dzis bede kibicowac Argentynie 🙂 a niech wygra lepszy!
9 lipca o godz. 12:51 252
Jeszcze jedna rzecz swiadcząca o sile niemioeckiej drużyny: nie dosc, że wygrali tak wysoko, to jeszcze wykazali się niesamowitą odpornoscią psychiczną. Przecież tamta publicznosć musiała stworzyć istną scianę dźwięku, która złamałaby niejeden zespół. Niemcy jednak wytrzymali, lub nawet więcej: oni zdawali się tego w ogóle nie zauważać. Brawo.
9 lipca o godz. 13:52 253
Brazylijczycy czują się pewnie tak samo albo i gorzej niż kibice Bracelony, kiedy dostali od Bayernu 7:0, a byli faworytami.
9 lipca o godz. 14:51 254
Nigdy nie byłem fanem brazylijskiej piłki, ale niemieckiej tym bardziej nie lubię 😛 cóż mam nadzieję że w finale to Argentyna wygra 🙂
9 lipca o godz. 15:16 258
do shahista:
Niemcy od 16 lat meldują się w półfinałach?
Rozumiem że w 1998 r. też tak było – jeśli nie, to należałoby napisać od 12 lat.
9 lipca o godz. 16:15 260
Panie Arturze,
a moze by tak maly poscik o zamieszkach w Brazylii, bo podobno jakies byly?
albo moze cos wiadomo na temat komu kibicuje Ksiezna Holandii (Argentynka) w dzisiejszym meczu?
A papiez Franciszek bedzie sie modlil o ktoras z ekip? Ma wieksze fory niz reszta grzesznikow?
albo o stratach i korzysciach spoleczno-ekonomicznych z przegranej Brazylii?
i pamietam ze mialo byc o Cristinie.
😉
to taka moja mala „lista zyczen”
9 lipca o godz. 16:33 261
@ o rany, z wielką chęcią, ale nie daję rady czasowo ;( zamieszki były niewielkie, głównie w sao paulo. gdyby zaczęło się dziać na poważnie i na większą skalę, na pewno napiszę. traktuję wczorajsze jako incydenty. w tej chwili – z tego co wiem – jest spokój.
9 lipca o godz. 17:33 262
Ten „Miłka” to chyba wnuk legendarnego Jana Ciszewskiego. Komentatora, Propagantysty i Antyniemca. A co najgorsze, absolutne dno pod względem wiadomości w sprawach piłki noźnej.
9 lipca o godz. 21:44 265
Brazylia sie zalamala totalnie i to dziwi w przypadku druzyny jak by nie bylo lidera swiatowego futbolu do tego grajacego u siebie. Przez te parenascie minut zupelnie staneli w obronie i to bylo wlasnie niesamowite. Niemcy zagrali solidnie ale to jednak bardziej totalne zalamanie Brazylii pozwolilo na strzelenie tylu bramek.
Co do innych meczow to widac, ze Niemcy zagrali znacznie lepiej z Wielkimi (Brazylia, Portugalia) przynajmniej nominalnie lepszymi (wynikki uzyskali lepsze) a wyniki pozostalych meczow mniej juz imponujace. Trzeba jednak pamietac, ze wygrali je zasluzenie a mecze z Algieria i Gana zostaly uznane za jedne z najlepszych w calych mistrzostwach wiec jedank maja Niemcy w tym roku znakomita druzyne. Brazylia natomiast od poczatku nie pokazala zbyt wiele albo nawet mniej. Zycze Holandii wygranej dzisiaj jako, ze nie przepadam za Argentyna a poniewaz wolalbym final amerykansko europejski to myslalem, ze jednak Brazylia zagra w finale. A tu taka wpadka:-)
10 lipca o godz. 11:14 275
Jestem kochanka Krzysztowa Stanowskiego! ;-)))
w juz w niedziele kibicuje i licze na wygrana Argentyny, wlasnie z ….. Niemcami!
a wszystkim zycze wielu emocji!
10 lipca o godz. 16:26 278
Football is a simple game; 22 men chase a ball for 90 minutes and at the end, the Germans always win. Gary Lineker